Piękna opalenizna – jak się nie sparzyć?
Moda na opaleniznę na przestrzeni lat raz znikała, raz pojawiała się ponownie. Były lata, kiedy w dobrym tonie było pokazanie się na czerwonym dywanie po wcześniejszej wizycie na solarium oraz takie, gdy na ściankach królowała bladość. Hebanowa opalenizna na tak zwaną „skwarkę” już dawno odeszła na lamusa. Przede wszystkim nie wygląda to dobrze, a po drugie – jeśli ciemna karnacja jest efektem regularnego wylegiwania się w solarium – może być dodatkowo niekorzystne dla zdrowia. Jednak wiele pań i panów lubi utrzymywać delikatnie zbrązowioną skórę przez cały rok. Chodzi o to, żeby efekt był naturalny i nie było w nim przesady. Delikatnie „muśnięte słońcem” ciało nie tylko prezentuje się zdrowo, ale także bardziej korzystnie – opalenizna daje bowiem efekt wyszczuplenia. W tym artykule powiemy o zaletach opalania się na słońcu, w solarium i przy pomocy samoopalaczy oraz balsamów brązujących, a także podpowiemy, jakich kosmetyków użyć, by uzyskać piękną opaleniznę.
Solaria – faktycznie aż tak szkodliwe?
Podstawowym założeniem solariów było stworzenie miejsca, w którym opalanie się będzie całkowicie bezpieczne, a wręcz nawet korzystne dla zdrowia. Ich twórcy chcieli całkowicie wyeliminować w lampach promienie UVB, odpowiedzialne m.in. za poparzenia słoneczne. Pozostawili więc źródło promieniowania UVA. W latach osiemdziesiątych wielu dermatologów zachęcało wręcz do korzystania z łóżek do opalania, zapewniając, że jest to całkowicie bezpieczny sposób na zdrową opaleniznę. Z czasem okazało się jednak, że promienie UVA wnikają do skóry właściwej, uszkadzając warstwy kolagenu oraz elastyny i przyspieszając tym samym procesy starzenia się organizmu. Długotrwałe i regularne korzystanie z solarium może powodować także nieodwracalne przebarwienia skóry i prowadzić do powstawania nowotworów. Czy można zatem zaryzykować kilka wizyt w solarium tuż przed ważnym wyjściem lub wyjazdem na wakacje? Raczej nie powinniśmy mieć co do tego większych obaw. Pamiętajmy jednak, że po takiej dawce uderzeniowej promieniowania skóra potrzebuje regeneracji i dobrego nawilżenia. Solarium bardzo ją wysusza, dlatego po każdej wizycie musimy zadbać o dobre nawilżenie. Idealnie nadaje się do tego balsam po opalaniu S.O.S. od Kolastyny. Preparat ma działanie łagodzące i przeznaczony jest zarówno dla osób, które za długo przebywały na słońcu jak i dla tych, które w solarium spędziły o kilka minut za długo.
A może kąpiel w pełnym słońcu?
Zimą z utęsknieniem czekamy na to, aż za oknem zrobi się cieplej i będzie można w końcu zrzucić z siebie grube warstwy ubrań. Często jednak bywa tak, że z pierwszego wyjścia na letnie słońce wracamy... z czerwoną i piekącą skórą. A przecież wcale nie przebywaliśmy na powietrzu długo. Dzieje się tak, ponieważ promienie słoneczne zawsze działają tak samo. W wietrzny dzień nie cierpimy tak bardzo z powodu upału. Ale słońce w tym czasie robi swoje. Do tego opalenizna nie zawsze spełnia nasze oczekiwania – najczęściej przez to, że jest nierównomierna. Aby zaradzić tym problemom, konieczne jest stosowanie kremów z filtrem UV. Preparaty te pozwalają kontrolować ilość promieni docierających w głąb skóry i zapobiec poparzeniom. Sprawiają także, że całe ciało jest chronione w równomierny sposób. Emulsje do opalania marki Kolastyna mają działanie ochronne oraz są wodoodporne. Osobom dorosłym powinny wystarczyć te o filtrze SPF 15 lub 20, dzieciom powinno aplikować się takie o mocniejszym działaniu – SPF 30 lub nawet 50. W ofercie naszej drogerii dostępne są także olejki do opalania z filtrem, które zapewniają skórze niezawodną ochronę i ponętny wygląd. Pamiętajmy, że używanie balsamów z filtrem nie sprawi, że nie opalimy się wcale. Dzięki stosowaniu tych preparatów uzyskamy zdrową, równomierną opaleniznę, unikniemy poparzeń słonecznych oraz uchronimy skórę przed niekorzystnym działaniem promieniowania słonecznego, dostarczając jej zarazem odpowiednie dawki witaminy D.
Opalanie bez wychodzenia z domu – szybkie i bezpieczne
Balsamy brązujące i samoopalacze to szybki, prosty i, co najważniejsze, skuteczny sposób na pięknie prezentującą się opaleniznę. Czym się od siebie różnią? Oba powstają na bazie tego samego składnika – DHA, czyli dihydroksyacetonu. To on odpowiada za charakterystyczny zapach tych preparatów. Samoopalacze zawierają jego większe ilości, dlatego pachną mocniej i ostrzej niż balsamy brązujące. Mają za to bardzo wyraźny i widoczny efekt brązujący, a opalenizna utrzymuje się do kilku, zazwyczaj pięciu dni po aplikacji. Niestety, mają tę wadę, że mogą pozostawiać smugi na ubraniach. Balsamy brązujące mają delikatniejsze działanie – opalenizna pojawia się w miarę ich codziennego stosowania, a po uzyskaniu pożądanego odcienia skóry aplikację kosmetyku wystarczy powtarzać raz-dwa razy w tygodniu. Dodatkowo zawierają również składniki odżywcze. Na przykład balsam brązujący od marki Bielenda zawiera masło kakaowe i witaminę E o dobroczynnym działaniu. Preparat nie pozostawia na skórze smug i przebarwień i dostępny jest w dwóch wersjach – do jasnej i do ciemnej karnacji. Kolejną propozycją tej marki są brązujące pianki. Ich lekka formuła sprawia, że łatwo rozprowadza się je na skórze. Samoopalacze również występują w różnych formach, tak, aby każdy mógł znaleźć odpowiedni dla siebie produkt. Linia Kolastyna Luxury Bronze proponuje klientom samoopalacze w formie kremu, żelu i sprayu. Tuż przed randką lub ważnym wyjściem, kiedy nie ma już czasu na solarium i produkty do stopniowego poprawiania kolorytu cery, możemy zafundować sobie rajstopy w sprayu marki Venus. Produkt nie tylko daje efekt natychmiastowej opalenizny, ale pozwala także zamaskować przebarwienia, drobne pajączki, a nawet siniaki.